[:pl]
Niskie mgły nad to niezwykle rzadko występujące zjawisko w Warszawie. Zazwyczaj występują w porze jesiennej, po przejrzystych (i wilgotnych nocach). Mgieł nie da się też do końca przewidzieć, ponieważ jest to zjawisko występujące czasem na bardzo niewielkich obszarach, jest ono też bardzo zmienne. Prognoza meteo.pl pozostaje chyba najlepszym źródłem, które może pomóc nam w określeniu, czy mgły się pojawią. Jednak kilkukrotnie zdarzyło mi się, że pomimo danych zapowiadających niskie zamglenie, nie nastąpiło ono.
Po raz pierwszy niskie mgły udało mi się uchwycić w 2015 roku przed pierwszą wystawą z cyklu Warsaw On Air.
Wieszaliśmy wtedy prace na wystawie na 35. piętrze WTT, i przyjechaliśmy trochę wcześniej 🙂 Było to istotne z jednego względu – Warszawa we mgle i wystające z niej wieżowce są widoczne tylko wtedy, kiedy jesteśmy ponad nią. W sumie logiczne.
Tak wyglądał mglisty wschód słońca w 2015:
Od tej pory mój apetyt na fotografie w tak niezwykłej scenerii wyraźnie zmalał… tym bardziej, że na pierwszą sesję pt. „Warszawa we mgle” czekałem prawie 3 lata. Dlatego kiedy dnia 3.01.2018 prognozy wskazywały na powtórkę, nie rzuciłem się od razu do aparatu.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy po południu mgły wciąż się utrzymywały! Zupełnie się tego nie spodziewałem, dlatego czym prędzej spakowałem drona do plecaka i pospieszyłem do centrum. Po drodze zgłosiłem planowany lot, a na miejsce startu ostatecznie wybrałem szeroki chodnik przy ul. Towarowej, w pobliżu Warsaw Trade Tower. Po szybkim rozłożeniu się poleciałem do góry, o dziwo zachowując drona wciąż w polu widzenia. Co widział z kolei dron? Zobaczcie sami:









Mgliste obłoki płynęły pomiędzy wieżowcami jak szalone. Co chwilę zmieniały swoje kształty, ułożenie, a wraz ze scenerią zachodzącego słońca – także oświetlenie. Nie mogłem się nadziwić temu niezwykłemu spektaklowi natury odbywającemu się w samym centrum dużego miasta.



Poniżej: ostatnie promienie zachodzącego za chmurami słońca złocące wystające z chmur czubki wieżowców.





Niskie mgły utrzymywały się aż do zachodu słońca. Z czego to wynikało – nie mam pojęcia. Ciekawe było też to, że dron z ziemi był cały czas widoczny, a na samym podglądzie zdawać by się mogło, że wokół są same chmury. Widoczność pionowa to w ogóle interesująca sprawa – kilkukrotnie podczas lotów nad Warszawą zdarzyło mi się, że kiedy byłem na wysokości np. 500 metrów, całe miasto pokryte było w smogu. Kiedy poleciałem wyżej – na 2-3km, wszelkie zamglenie zniknęło i miasto było widać jak an dłoni. Kiedy zaczęliśmy się zniżać widoczność znowu się pogorszyła.
Niskie mgły nad to niezwykle rzadko występujące zjawisko w Warszawie. Zazwyczaj występują w porze jesiennej, po przejrzystych (i wilgotnych nocach). Mgieł nie da się też do końca przewidzieć, ponieważ jest to zjawisko występujące czasem na bardzo niewielkich obszarach, jest ono też bardzo zmienne. Prognoza meteo.pl pozostaje chyba najlepszym źródłem, które może pomóc nam w określeniu, czy mgły się pojawią. Jednak kilkukrotnie zdarzyło mi się, że pomimo danych zapowiadających niskie zamglenie, nie nastąpiło ono.
Po raz pierwszy niskie mgły udało mi się uchwycić w 2015 roku przed pierwszą wystawą z cyklu Warsaw On Air.
Wieszaliśmy wtedy prace na wystawie na 35. piętrze WTT, i przyjechaliśmy trochę wcześniej 🙂 Było to istotne z jednego względu – Warszawa we mgle i wystające z niej wieżowce są widoczne tylko wtedy, kiedy jesteśmy ponad nią. W sumie logiczne.
Tak wyglądał mglisty wschód słońca w 2015:
Od tej pory mój apetyt na fotografie w tak niezwykłej scenerii wyraźnie zmalał… tym bardziej, że na pierwszą sesję pt. „Warszawa we mgle” czekałem prawie 3 lata. Dlatego kiedy dnia 3.01.2018 prognozy wskazywały na powtórkę, nie rzuciłem się od razu do aparatu.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy po południu mgły wciąż się utrzymywały! Zupełnie się tego nie spodziewałem, dlatego czym prędzej spakowałem drona do plecaka i pospieszyłem do centrum. Po drodze zgłosiłem planowany lot, a na miejsce startu ostatecznie wybrałem szeroki chodnik przy ul. Towarowej, w pobliżu Warsaw Trade Tower. Po szybkim rozłożeniu się poleciałem do góry, o dziwo zachowując drona wciąż w polu widzenia. Co widział z kolei dron? Zobaczcie sami:









Mgliste obłoki płynęły pomiędzy wieżowcami jak szalone. Co chwilę zmieniały swoje kształty, ułożenie, a wraz ze scenerią zachodzącego słońca – także oświetlenie. Nie mogłem się nadziwić temu niezwykłemu spektaklowi natury odbywającemu się w samym centrum dużego miasta.



Poniżej: ostatnie promienie zachodzącego za chmurami słońca złocące wystające z chmur czubki wieżowców.





Niskie mgły utrzymywały się aż do zachodu słońca. Z czego to wynikało – nie mam pojęcia. Ciekawe było też to, że dron z ziemi był cały czas widoczny, a na samym podglądzie zdawać by się mogło, że wokół są same chmury. Widoczność pionowa to w ogóle interesująca sprawa – kilkukrotnie podczas lotów nad Warszawą zdarzyło mi się, że kiedy byłem na wysokości np. 500 metrów, całe miasto pokryte było w smogu. Kiedy poleciałem wyżej – na 2-3km, wszelkie zamglenie zniknęło i miasto było widać jak an dłoni. Kiedy zaczęliśmy się zniżać widoczność znowu się pogorszyła.
No Comments